Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/consensu.na-ochrona.czest.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server350749/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 17
we buty nie trzymały się

buickiem na ulicę. Jennifer zahamowała z piskiem opon i wyminęła staruszka.

patrzyła. Jakby całkowicie mu ufała. Jakby wierzyła w niego bez
-Trajkoczesz - Richard dość obcesowo określił jej propozycje.
piersi. – Jesteś niemądra, kochanie. Nic takiego się nie zdarzy.
obcisłe dżinsy.
czoło i spojrzał na Kate. – Miała włosy takie jak twoje, pewnie ze dwadzieścia
w jego kuchni. Pokusą, żeby na nią popatrzeć, była tak nieodparta
– Czy już coś znalazłeś?
jest bardzo ważne, bo dzięki temu łatwiej jej się będzie pogodzić
84 JEDNA DLA PIĘCIU
Julianna, która zatrzymała się tuż za progiem, potrząsnęła głową.
domowym gabinecie na piętrze, przygotowując wykłady. Lily
wstała i ruszyła w jego kierunku. Cienki szlafroczek przylegał
– Od morderstwa?
- Chcesz wiedzieć, skąd wiem? Za każdym razem, kiedy

porwanie mojej żony. Jeśli nie zaczniesz mówić, dopilnuję, żebyś resztę życia spędziła za

nieco ją uniosła. Wymierzył jej następnego kopniaka, tym razem
rozkwitający kwiat na przyspieszonym filmie. Kiedy
różne miejsca i starał się, by zawsze czuła się wyróżniona.

Pokochałem cię za walkę ze mną. - Jego oczy płonęły. - Byłem

O nie.
nie są jeszcze bardzo widoczne, ale skóra już obwisła, a będzie jeszcze gorzej. Jennifer Bentz
– Powinno ci się udać – ciągnęła. – Kamera jest nie tylko wodoszczelna – jest

przykładem.

rysownikiem.
płaskim brzuchu; ciekawe, czy ona, Bentz i dziecko będą kiedykolwiek prowadzili normalne
do diabła, miała wreszcie odzyskać to, co jej się należy. Jeśli te cholerne plotki nie były tylko plotkami, to ma prawo do części fortuny Montgomerych. Ale sprawiedliwość nie była rychliwa, co doprowadzało Sugar do szału. Dość już miała tego nędznego domu, a właściwie przyczepy, dość wszystkich tych „porządniejszych”, prawowitych członków rodziny, którzy traktowali ją jak śmieć. I rzygać jej się chciało od tego tańczenia dla bandy podstarzałych, wstawionych facetów, którzy spuszczali się w spodnie, gdy tylko zamachała nogami. Tak jakby któryś z nich miał u niej jakiekolwiek szanse. Była striptizerką. Nie dziwką. Żaden z tych frajerów nie mógł liczyć, że za parę dwudziestek wetkniętych do majtek pójdzie z nim do samochodu i zrobi mu loda. Więc lepiej, żeby Flynn szybko doprowadził sprawę do końca. Wraz z rodzeństwem podważyła testament Camerona, żądając połowy tego, co odziedziczyła Berneda i jej dzieci. Cholerna kupa szmalu! Nie wiedziała dokładnie ile, ale szło to w miliony. Miliony! Nawet jeśli podzielić to na siedem części, między wszystkich potomków, to było tego więcej, niż mogłaby zarobić przez całe życie jako striptizerka. Ile mogłaby zdziałać, mając choćby część tych pieniędzy! Nie tylko ona, ale i Cricket, i Dickie. - Też ich pragniesz - zauważył Dickie, jakby czytał w jej myślach. - Już czujesz ich smak. - Flynn powiedział, że to może potrwać latami. - Pieprzenie. Nie mam zamiaru tyle czekać. - Robi, co może. - Ten tłusty dupek? - Dickie prychnął pogardliwie. - Nie słyszałeś, że cierpliwość jest cnotą? - Nie wierz w to. Jeśli bardzo się czegoś chce, można to dostać. Wiem to już od dawna - powiedział. Sugar spojrzała wymownie na zegar nad lodówką. - Muszę iść do klubu - powiedziała, sięgając po torebkę. - W porządku. - Dickie naciągnął czapkę na głowę i ruszył po porysowanym linoleum w stronę drzwi. - Powiedz temu Donahue, żeby się przyłożył, bo inaczej sam będę się tym musiał zająć. - Mrugnął do niej i opanowało ją złowrogie przeczucie, że już zaczął działać. - Nie zrób nic głupiego, Dickie. - Wzięła torebkę i zaczęła szukać kluczyków do samochodu. - Ja? - zapytał, unosząc ręce w geście absolutnej niewinności. Sugar miała coraz gorsze przeczucia. Znalazła wreszcie breloczek z kluczami. - Cokolwiek robię, robię dla nas. - Mrugnął do niej, otwierając drzwi. - Pamiętaj! Gdy drzwi zatrzasnęły się za nim, Sugar przeszedł dreszcz, jakby sam diabeł chuchnął na nią lodowatym oddechem. Dickie Ray był niebezpieczny. I nieprzewidywalny. Jeśli nie będzie ostrożny, schrzani wszystko... nie mogła na to pozwolić. Zaniosła pusty kubek do kuchni, wrzuciła do zlewu i usłyszała ryk silnika furgonetki. - Nie rób tego - wyszeptała i ogarnęła ją panika. - Cokolwiek to jest, Dickie, proszę... nie rób tego. Josh Bandeaux. Intruz. Kłamca. Oszust. Trup.